Wywiad. Aplikacje – czy są niezbędne w biznesie?
Aplikacje zdominowały każdą dziedzinę biznesu. Pojawiają się dosłownie wszędzie – w komputerze, smartfonie, tablecie, samochodzie, a nawet w lodówce. Jest ich coraz więcej, dlatego warto się zastanowić, czy faktycznie każda firma musi mieć własną. Może jest jednak w stanie działać bez niej?
Aplikacje znane są od wielu dekad, ale do mainstreamu weszły dopiero po pojawieniu się komputerów osobistych. Do 2020 roku na świecie powstało ich blisko 400 milionów. Według prognoz do roku 2025 może być ich nawet o sto procent więcej. O tym, jak wygląda tworzenie aplikacji i kiedy naprawdę są one pomocne w prowadzeniu biznesu, mówi ekspert – Krzysztof Pojawa, Technology and R&D Lead w Hop.City.
Czy dziś każda firma musi mieć aplikację?
Odpowiem przekornie. Jeżeli firma podczas tworzenia aplikacji zastanawia się, czy powinna ją zrobić, to odpowiedź brzmi nie, albo przynajmniej – nie teraz. Aplikacja, czy to mobilna, stacjonarna, webowa, jest tym samym co młotek, samochód, długopis, spawarka, czyli narzędziem.
Przykład? Wyobraźmy sobie szpital, którego dyrektor pomyślał: „W wielu firmach używa się młotków. Kupmy naszym chirurgom młotki! Byłem ostatnio w warsztacie, tam każdy miał młotek, więc pewnie jest potrzebny”. Szpital kupił młotki i pierwszy chirurg wszedł z nim na salę operacyjną. Operacja na szczęście nie została przeprowadzona, a dodatkowe problemy miał nie tylko lekarz, ale też cała placówka. To, że wszyscy z czegoś korzystają nie jest powodem, dla którego nasza firma też musi to robić.
Aplikacja, jak każde narzędzie, powinna realizować jeden z trzech celów: zaspokajać potrzeby klienta, optymalizować określone procesy lub osiągnąć dodatkową wartość w jakimś obszarze. Powinniśmy się na nią zdecydować dopiero wtedy, gdy uznamy, że zrealizuje ona jeden z nich.
Przyjmijmy, że firma potrzebuje aplikacji. Jak będzie wyglądać sam proces jej tworzenia?
Skoro podjęliśmy decyzję, że robimy aplikację, warto znać warunki, w jakich będzie używana. Weźmy konkretny przykład – pracujemy nad aplikacją dla serwisantów, którzy naprawiają pojazdy u klientów. Ma ona za zadanie ułatwić ich pracę oraz zoptymalizować obieg dokumentów w firmie. Zdajemy sobie sprawę, że część takich pracowników to osoby mobilne. Nie mogę wysyłać do klienta kogoś, kto ma ze sobą skrzynkę z narzędziami, części zamiennie i jeszcze dodatkowo komputer.
Z drugiej strony, mówimy o obiegu dokumentów, więc część osób będzie korzystać z aplikacji w biurze. Tutaj nie wyobrażam sobie, że powiemy im, aby do realizacji większości zadań używali komputera, ale do zarządzania dokumentami jednak skorzystali ze smartfona. Z tego względu ten sam zestaw funkcjonalności zamykamy w różne „opakowania”.
Będą one dostępne na smartfonie oraz z poziomu przeglądarki internetowej, ale w nieco innej formie. Aplikacja na etapie projektowania i UX jest jedna, ale kiedy już trafi do realizacji, najczęściej zajmują się nim dwa osobne zespoły deweloperskie o zupełnie innych zestawach umiejętności. Warto jednak podkreślić, że zdarzają się tak uniwersalne osoby, które są w stanie pracować nad obiema wersjami aplikacji.
Czy aplikacja webowa może być na tyle uniwersalna, że użyjemy jej na różnych typach urządzeń – smartfonie, tablecie, komputerze?
Jeżeli o aplikacji webowej mówimy jako o stronie internetowej posiadającej konkretny zestaw funkcjonalności, to wystarczy mieć smartfon z przeglądarką internetową. W zasadzie na każdym urządzeniu będzie ona wyglądać mniej więcej podobnie, ale nie promowałbym takiego podejścia.
Aplikacja webowa będzie niewystarczająca, gdy zechcemy skorzystać ze specyficznych funkcjonalności dostępnych dla danego typu urządzeń – np. powiadomień push na smartfonach czy w przypadku łączność Bluetooth lub NFC. Używanie ich bez aplikacji mobilnej będzie trudne.
Jeśli jednak ma to być bardzo prosta aplikacja, wtedy tak – jest to możliwe. Dobrze skonstruowana strona internetowa w formie aplikacji w zupełności nam wystarczy. Ewentualnie, jeśli nam bardzo zależy, możemy zapakować te wszystkie funkcjonalności w „złoty papierek” i udawać, że stworzyliśmy aplikację mobilną dostępną w sklepie z aplikacjami.
Czy tworzenie aplikacji to jednorazowy proces? Jesteśmy w stanie przygotować ją raz, bez konieczności późniejszego wsparcia?
Załóżmy, że tworzymy aplikację, której celem jest informowanie naszego kierowcy, że przekroczył prędkość. To będzie jej kluczowe zadanie. Nie dajmy się skusić, choć deweloperzy będą nas namawiać, aby dołożyć do niej np. informacje o zmianie ograniczenia prędkości, kłopotach na drodze czy radio.
Jeśli zależy nam na konkretnej funkcji, to nasz pomysł musimy okroić ze wszystkich dodatków. Aplikacja ma jedynie wyświetlać duży komunikat o przekroczeniu prędkości – nic więcej. Tylko tak dowiemy się, czy główne założenie się sprawdza. Najpierw zobaczmy więc, czy to, co zrobiliśmy, ma sens. Dopiero potem możemy pomyśleć o czymś więcej.
Zmiana interfejsu, dodanie nowych możliwości lub pozbycie się tych, które się nie sprawdziły będą zapewne konieczne. Pamiętajmy, że modernizują się urządzenia i systemy. Coroczne aktualizacje systemów Google Android czy iOS mogą być nieistotne z punktu widzenia aplikacji, ale zdarza się, że potrafią zaszkodzić. Cały czas trzeba więc ją dostosowywać do nowych realiów. Można stworzyć aplikację i pozostawić ją samą sobie, ale to najprostsza droga do jej upadku.
Czy proces tworzenia aplikacji jest trudniejszy w przypadku którejś platformy lub systemu operacyjnego?
Samo tworzenie aplikacji wygląda bardzo podobnie w przypadku różnych systemów. Jeśli ma ona trafić na rynek, projektując ją, trzymajmy się wersji na urządzenia mobilne.
Wypuszczamy aplikację na Androida i iOS, ale musimy też pamiętać o posiadaczach telefonów Huawei z HMS, a bez Google Services. Co innego, jeśli tworzymy aplikację na użytek wewnętrzny firmy i wiemy, że wszyscy korzystają z niej na urządzeniach służbowych z takim samym systemem operacyjnym. Wtedy proces tworzenia jest dużo łatwiejszy.
Mam wrażenie, że dzisiaj każdy chce mieć aplikację. Czy nie jest ich za dużo?
Zdecydowanie tak. Z jednej strony, ich liczba daje nam większe możliwości wyboru, ale z drugiej – jednak większość z nich w sklepie Google Play ma zapewne mniej niż 100 pobrań. Ktoś je wymyślił, ale źle ocenił rynek i grupę docelową.
Korzystamy z coraz większej liczby aplikacji. Czy przekłada się to na bezpieczeństwo? Czy jesteśmy bardziej narażeni na ataki cyberprzestępców?
Lubię nowe technologie, ale też korzystać z nich sensownie. Uważam, że liczba naszych aplikacji może mieć wpływ na cyfrowe bezpieczeństwo, ale ważniejsze jest, jak z nich korzystamy. Jeśli widzimy, że aplikacja oferuje nam nową superfunkcję, dzięki której wygodniej, prościej – bo na przykład bez autoryzacji i o trzy sekundy szybciej – zapłacę w sklepie, to mam większą szansę wylądowania na policji z powodu kradzież moich pieniędzy z konta.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby przed instalacją rozważać wszystkie za i przeciw, ale jeśli włączamy aplikację, której celem jest np. obsłużenie nowego oczyszczacza powietrza, a ona mówi nam, że chce mieć dostęp do wiadomości, galerii zdjęć, lokalizacji i historii użytkowania smartfonu, to coś tu nie gra.
Korzystajmy z aplikacji, bo po to są pożyteczne technologie, ale róbmy to w miarę sensownie i nie zgadzajmy się ślepo na wszystko, o co smartfon nas poprosi. Zastanówmy się, po co to robi? Aplikacja oczyszczacza może potrzebować dostępu do naszej lokalizacji, dzięki temu wie, że jesteśmy blisko urządzenia, ale po co jej dostęp do galerii zdjęć?
W zdjęciach mamy zaszyte wszystko – przede wszystkim, gdzie i kiedy zostało zrobione. Tylko na podstawie fotografii naszego okna można ustalić, gdzie mieszkamy, na jakim osiedlu. Korzystajmy z aplikacji, które są nam do czegoś potrzebne i róbmy to z głową.
Krzysztof Pojawa – Technology and R&D Lead w Hop.City
Specjalista z wieloletnim doświadczeniem w zarządzaniu zespołami produktowymi i tworzeniu produktów software’owych, w tym głównie aplikacji mobilnych oraz rozwiązań łączących sprzęt i oprogramowanie. Fanatyk produktów dostarczających wymierną wartość, precyzyjnego designu i ograniczania zbędnych funkcjonalności.