Wywiad. 5G – w poszukiwaniu killer application
Świat 5G nie ma kabli, maszyny same się komunikują, a rozrywka przenosi się na wyższy poziom. O sieciach piątej generacji oraz o tym, czym są i co możemy dzięki nim zyskać, rozmawiamy z Witoldem Tomaszewskim, rzecznikiem Urzędu Komunikacji Elektronicznej i ekspertem od sieci mobilnych. Obejrzyj również podcast.
Słyszymy, że sieci 5G zapewniają przede wszystkim duże przepływności, ale co jeszcze można zyskać poza prędkością transferu danych?
Mówiąc o 5G, trzeba nawiązać do tzw. triady, czyli trzech kluczowych cech wyróżniających takie sieci. Pierwsza to są rzeczywiście wysokie przepływności. Druga rzecz − niskie opóźnienia. No i trzecia − obsługa nawet miliona urządzeń na kilometr kwadratowy. Najważniejszą cechą tego medium jest jego uniwersalność.
To znaczy, że można je skonfigurować pod masę urządzeń zgromadzonych na bardzo małym obszarze i pobierać z nich niewielką ilość danych lub traktować je jako dostarczyciela szybkiego dostępu do internetu, choć już nie z milisekundowym opóźnieniem.
Ale tak naprawdę na 5G trzeba patrzeć jako na technologię, która jest na tyle uniwersalna, że − zaryzykuję stwierdzenie − tylko ludzka wyobraźnia ogranicza jej możliwości. Dlatego dziś wszyscy szukają modelu biznesowego, który spowoduje, że zacznie ona przynosić przychody albo ograniczać koszty.
Czyli 5G zrewolucjonizuje gospodarkę jak niegdyś rewolucja przemysłowa?
Są tacy, od których bije niesamowity hurraoptymizm. Twierdzą, że generalnie to już lecimy w kosmos dzięki 5G. Uważam, że na tę technologię trzeba patrzeć jako na medium. Samo 5G nie spowoduje, że nasz biznes będzie nowocześniejszy. Czy zamiana skrętki na światłowód ma od razu wpływ na przychody, koszty i podobne parametry? Raczej nie.
Ale to medium bezprzewodowe zaczyna dzięki 5G osiągać parametry kablowe. Powoduje, że w firmowych halach, gdzie są mobilne stanowiska, pozbędziemy się przewodów. Dla pracowników z komputerami, maszynami sterowanymi numerycznie, stanowisko nie musi być już blisko gniazdka internetowego. Wystarczy, że zasięg sieci 5G będzie na naszym biurku. Urządzenia pomiarowe czy też maszyny cyfrowe nie będą „przywiązane” do jednego miejsca. Tak właśnie wygląda świat bez kabli.
Pójdźmy jeszcze dalej. Wyobraźmy sobie, że poszkodowany w wypadku jedzie karetką, a ratownik wykorzystuje okulary z kamerą i podstawowe narzędzia do pomiaru czynności życiowych. Te dane są transmitowane online do szpitala, gdzie lekarz, który będzie operował, na bieżąco otrzymuje wszystkie informacje. Dzięki temu, gdy pacjent dotrze na miejsce, chirurg jest przygotowany do pracy. Wszyscy wiemy, że każda sekunda jest na wagę życia – a tu 5G pozwala zaoszczędzić wiele sekund.
Ale mamy przecież Wi-Fi – to nie wystarczy?
Wszędzie tam, gdzie do tej pory − ze względu na wysokie przepływności i niskie opóźnienia − był potrzebny kabel, teraz wykorzystamy 5G. Oczywiście ktoś może powiedzieć: „Kurczę, ale wcześniej było Wi-Fi, które zapewniało to samo”. Okazuje się, że generalnie w sieci Wi-Fi, która jest blisko maksymalnego obciążenia, dramatycznie spada wydajność wraz z przyrostem ruchu, który musi obsługiwać.
Warto także pamiętać, że sieci Wi-Fi działają na tak zwanych pasmach nielicencjonowanych, co powoduje, że można je zakłócić, a w związku z tym również pracę w firmie. Sieci 5G z założenia funkcjonują na pasmach licencjonowanych – przeznaczonych na wyłączny użytek właściciela i nikt więcej nie ma prawa z nich korzystać.
Wspominałeś o halach magazynowych i lekarzu w karetce, czyli o sieciach prywatnych i publicznych. Jaka jest między nimi różnica?
Publiczne sieci telekomunikacyjne to takie, które świadczą usługę dowolnemu konsumentowi. W Polsce są czterej operatorzy komórkowi. Jest też cała masa operatorów sieci kablowych i sieci światłowodowych. Każdy konsument może przyjść, podpisać umowę i korzystać z usług transmisji danych. Taka sieć daje dostęp najczęściej do internetu i usług, które w sieci internetowej są świadczone.
Sieci prywatne to tak zwane sieci zamknięte, to znaczy mogą z nich korzystać tylko wybrane podmioty. Są bardzo często terytorialnie niewielkie, to znaczy to jest sieć, która ma zasięg hali fabrycznej bądź terenu przy fabryce. W sieciach publicznych każdy może przyjść, podpisać umowę i korzystać z usługi, a sieci prywatne świadczą usługi tylko firmom, które je uruchomiły, i ich pracownikom.
Wracając do technologii, co sądzisz o wirtualnej rzeczywistości (VR)? Czy to ona może być tą technologią, która upowszechni 5G?
Wirtualna rzeczywistość może być ciekawa, ale na razie ma niszowe zastosowania. Korzysta z nich przede wszystkim rynek gamingowy. Sony ma swoje okulary, ale to wyjątek. Technologie zmieniają sposób spędzania wolnego czasu i podejście do rozrywki. Tak było z 4G. Podróżując samochodem, możemy puścić dziecku bajkę na komórce i przez pół godziny spokojnie jechać. VR takiej zmiany do naszego życia jeszcze nie wniosła.
Jeszcze niedawno musiałem mieć czytnik DVD w samochodzie.
No właśnie i powiedz mi, czy streaming i LTE zmieniły twoje życie? Zmieniły!
Całkowicie.
Warto zdać sobie sprawę, jak sieci mobilne zmieniły nasze życie. Bez nich nie zapłacimy w sklepie kartą, bo czytniki kart komunikują się z bankiem. Nie wypłacimy gotówki z bankomatu, od nich zależy kupowanie biletów komunikacji miejskiej przez komórkę, sprawdzanie rozkładu jazdy czy logistyka dostaw w centrach handlowych. Bez nich nie zarezerwujemy pokoju w hotelu czy pensjonacie, które znajdują się gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody, ale nie ma tam światłowodu.
Cała masa rozwiązań działa dzięki sieciom mobilnym. Na razie patrzę na 5G jak na pomost, przyszłość i rozszerzenie technologii 4G. Możliwość podłączenia jeszcze większej liczby urządzeń w sposób o wiele bardziej bezpieczny niż w wypadku LTE – i szybszy.
Dziś jest cały szereg usług w e-obywatelu, czy też nawet usług gminnych, które powodują, że nie trzeba rano wsiadać w samochód czy w PKS, jechać do urzędu, brać numerek, stać w kolejce, wrócić do domu, potem znowu za trzy dni pojechać i odebrać jakąś decyzję. Tylko można robić to z poziomu kanapy domowej, gdzie zalogujemy się przez ePUAP.
To pokazuje, że telekomunikacja dobrze wykorzystana bardzo ułatwia nam życie, czyli życie jest wygodniejsze, tańsze, efektywniejsze. Dzięki temu zyskujemy czas, który możemy spędzić z rodziną, bo nie musimy jechać np. do gminy, brać numerka, żeby złożyć wniosek.
Dla kogo więc jest 5G?
Ciężko jest powiedzieć, kto tak najbardziej zyska na nowej technice. Przyszłość 5G wykuwa się teraz w różnych centrach i laboratoriach. Sieci 4G spopularyzowały streaming, a dzięki sieciom LTE rozwinęły się Netflix, YouTube i cały szereg serwisów, ponieważ z rozrywką przestaliśmy być uwiązani w domu. Jeżeli chodzi o 5G, trudno odgadnąć, co będzie killer application, ale uważam, że nasze życie stanie się jeszcze bardziej scyfryzowane.
Rzecznik Urzędu Komunikacji Elektronicznej, były dziennikarz i redaktor naczelny serwisu TELEPOLIS.PL, ekspert telekomunikacyjny. Jeździł na protesty przeciwko budowie stacji bazowych, był w Kraśniku przy uchyleniu słynnej petycji anty5G, a teraz ma okazję pracować przy aukcji częstotliwości 5G.